Przypomniałem sobie o książce "Dziwnologia" autorstwa R. Wisemana, krótko po lekturze wywiadu z wielce utytułowanym trenerem koni. D. Wayne Lukas bo tak nazywa się jegomość, w trakcie 40 letniej kariery, ustanowił nowe rekordy w historii swojego sportu. Przez dwadzieścia trzy lata trenowane przez niego konie startowały w Derby Kentucky. Czternastokrotnie był na pierwszym miejscu listy trenerów o najwyższych rocznych zarobkach w USA, a suma dochodów z tego okresu to prawiee 250 milionów dolarów.
Powyższe dane sprawiają, że nad tym co mówi D. Wayne Lukas nie sposób przejść obojętnie. Zacznijmy od tego, że zarządzanie już w samym słowie ma "końskie" skojarzenia. Słowo "manage" ma swoje źródło w łacinie, a do słownika języka angielskiego dotarło przez włoskie słowo "maneggiare", co oznacza: "obchodzić się z koniem, trenować konie". Trzy wnioski jakie wysnułem po wywiadzie, są dość ogólne. 1. Każdy koń jest inny – ta trywialna prawda, jednak ciągle na nowo odkrywana przez managerów. Zwłaszcza w kontekście motywowania pracowników. Zobaczmy co mówi o tym indagowany: "To, co działa na jednego, nie sprawdza się w przypadku drugiego. Dlatego najważniejsze w szkoleniu koni jest ich wnikliwe obserwowanie. Trzeba zwracać uwagę na szczegóły." Jednak na obserwowanie szczegółów trzeba mieć czas, a jego brakiem wykręcają się managerowie. 2. Diabeł tkwi w szczegółach – tak o potrzebie dostrzegania szczegółów mówi trener: "Na czym więc polega różnica pomiędzy koniem, który wygrywa, a tym, który tylko startuje? Diabeł tkwi w szczegółach. Patrząc na swoje konie, mogę bez pomocy wagi stwierdzić, czy któryś z nich schudł w ciągu kilku dni o kilka kilogramów, czy nie. Każda niewielka oznaka spadku lub wzrostu poziomu energii konia powinna zostać od razu dostrzeżona i mieć wpływ na plan jego zajęć w ciągu następnego dnia." Myślę, że nie będę psuł Czytelnikom zabawy moim komentarzem do tego cytatu. 3. Umieść konia w otoczeniu, w którym ma szanse na wygranie rywalizacji. Dość często mówię o pracy managera jako architekcie sukcesów. O "szybkich wygranych" (quick wins) w pracy managerskiej napisano już grube opracowania. Ten aspekt porusza również D. Wayne Lukas: "Trzeba starać się o to, by koń nabierał pewności siebie. To tak jak z bokserami. Ich menedżerowie nie chcą, żeby zaczynali od walk z mistrzami w swojej kategorii, bo dostaliby od nich baty. Bokserzy muszą wspinać się w górę rankingów. Jeśli to samo uda się z koniem, na pewno wyjdzie mu to na dobre. Te pierwsze doświadczenia mają ogromne znaczenie na drodze do przyszłych sukcesów." "Zamiłowanie do szczegółu" D. Wayne Lukas, Julia Kirby ARTYKUŁ Z HBRP NR 39 (MAJ 2006) Czas bym wrócił do wspomnianej na początku książki R. Wisemana. Przytoczył w niej badania na temat ukrytego egotyzmu (Implicit Egotism). Według tej teorii, znaczącą rolę przy podejmowaniu ważnych życiowych decyzji mają nieistotne argumenty jak podobieństwo wybieranej opcji do naszego imienia czy daty urodzenia. Opublikowane w 2002 roku badanie o charakterze analizy danych statystycznych pokazało, że ludzie wykazują skłonności do miejsc czy rzeczy, które w jakimś stopniu podobne są do nich samych. Badacze sprawdzali również czy imię ma znaczenie w kontekście wybranego życiowego zawodu. Do porównania wybrano profesję dentystów i prawników. Internetowe listy zawodowe posłużyły jako podstawa do analizy opierającej się na ocenie podobieństwa imienia do danego rodzaju pracy. Imiona takie jak: Denise, Dena, Denice, Denna, Dennis, Denis, Denny, Denver były korelowane przez badaczy jako dentyści a Laura, Lauren, Laurie, Laverne, Lawrence, Larry, Lance i Laurence jako prawnicy (ang. Lawyer). Zanotowano istotną zależność w badanym obszarze. Co ciekawe, dr Richard Wiseman, z właściwym dla siebie humorem potwierdził słuszność tej tezy. Wszak jest doktorem co wiąże się z jego nazwiskiem. (Wise – man – mądry gość tłum. własne) Co z tego wynika? Oczywiście nic, jednak myślę, że już Czytelnicy wiedzą skąd u mnie takie skojarzenie.
0 Comments
|
AutorZapewniam płynne przejście między bliżą a dalą biznesową. Archiwum
December 2020
Kategorie
All
|