Na rozmowie rekrutacyjnej:
Czy jest pan odpowiedzialny? Oczywiście! Ciągle to powtarzał mój poprzedni szef! Tak? A co dokładnie mówił? Jak się tylko coś zepsuło, to wrzeszczał: Kowalski! To Ty jesteś za to odpowiedzialny! Słowa mogą być odbierane w różny sposób
0 Comments
Piękno tkwi w prostocie. Tę myśl starałem się na blogu dość często artykułować. Dałem temu wyraz tu, tu i tutaj a i pewnie nie raz jeszcze ten temat zagości. Dzisiaj opiszę, jak dwa niepozorne przyimki upraszczają życie managera każdego szczebla.
Praca managerska to ciągłe rozstrzyganie sporów, zwłaszcza jeśli dotyczą styku zarządzania operacyjnego i strategicznego. Powstały elaboraty i opasłe tomy definiujące zarówno jedno jak i drugie pojęcie. By nie być gołosłownym... To, że feedback jest skutecznym narzędziem, tego nikt nie podważa. Ja również się nie ośmielam. Informacje zwrotne są niezbędne do osiągania poprawy wyników. Jednak, kiedy są źle przekazywane, obniżają poziom zaangażowania pracowników i ich wydajność.
"Rozpędzony człowiek nieomal wpadł na szklane drzwi. Z daleka wyglądało to tak, jakby miał ciskać gromem i razić piorunami dookoła. Szedł wyraźnie wzburzony i poddenerwowany. Gdyby można było usłyszeć jego myśli, zapewne brzmiały mniej więcej tak: Jak to? Jak oni mogli mnie tak skrzywdzić swoją opinią. To niesprawiedliwe! Oooo poczekajcie na moją kolej!" Tymczasem z poziomu 2 piętra, na wszystko przez szklane szyby patrzył szef HR. Tak sądziłem, że tak się to skończy, nie mieliśmy dość dobrze przygotowanego procesu ankiety 180. Nie przygotowaliśmy się dość dobrze..." Nie wszystko co słyszysz, jest informacją zwrotną Opinie innych są ważne. Dla niektórych bardzo ważne. Zresztą czemu sie tu dziwić, jeśli miarą sukcesu (w dzisiejszych czasach) jest ilość kliknięć, wejść, lików, udostępnień czy followersow. "Tu nie ma miejsce na feedback, tu należy się solidny o....ol" – tym stwierdzeniem, jeden z polskich executive managerów zapisał się na stałe w pamięci współpracowników. Tak, nie każdy komunikat jest feedbackiem Czym w takim razie jest informacja zwrotna? Pełni rolę typowo instruktażową, z konkretnym adresatem. Opiera się na milczącej akceptacji wobec nierównowagi pozycji. Często udzielany jest przez przełożonego, mentora, konsultanta czy bardziej doświadczonego pracownika. Ktoś "daje rady", "wskazuje obszary do poprawy", a druga osoba musi po prostu wysłuchać. Udzielający feedbacku musi wziąć odpowiedzialność za swoje stwierdzenia, inaczej staje się okazją do "wylania frustracji". Problemem są skojarzenia, które feedback budzi. Większość tego typu rozmów koncentruje się na podkreślaniu wad. Okresowe rozmowy na temat efektywności pracy koncentrują się na „lukach rozwojowych”, czy "obszarach poprawy wydajności", nawet jeśli ogólna ocena jest pozytywna. Nieśmiertelna technika "kanapki" dalej zbiera ponure żniwo. O tym, że jesteśmy bardzo wyczuleni na negatywne informacje, przekonują również badania naukowe czy cybernetyczne ujęcie ważności informacji w korelatorze. Nie dziwi zatem fakt, że większość menedżerów podchodzi do ocen jakości pracy tak samo, jak dzieci do jedzenia brokułów. Jest to szczególnie ciekawe, że choć bardziej pamiętamy krytykę, lepiej reagujemy na pochwały. Dlatego chciałbym zasugerować w jaki sposób można zareagować na krzywdzącą informację zwrotną. Po pierwsze: Załóż, że feedbacker (udzielający informacji zwrotnej – sformułowanie własne:)) ma dobre intencje i chce być pomocny. Po wtóre: Nie reaguj natychmiast. Warto powściągnąć emocje, nie wybuchać gniewem i odrzucać całej informacji zwrotnej. Nie myśleć wtedy o ripoście. Zachowaj maksymalny spokój i postawę pełną szacunku. Nic nie zyskasz, okazując gniew lub eskalując problem. Zaproponuj kolejne spotkanie, tak aby móc przyjść na nie przygotowany. Jeśli jest wartość w opinii, którą usłyszałeś, weź to do siebie, jeśli nie ma tam nic wartościowego (udzielony feedback jest efektem pomyłki) to wyjaśnij to na spokojnie. Jeśli to nie zadziała, przypomnij sobie brzytwe Hanlona. "Nigdy nie przypisuj złej woli temu, co można wystarczająco wyjaśnić głupotą." Jesteśmy świadkami bardzo ciekawego wydarzenia, jakim jest wynik referendum w Wielkiej Brytanii. Nie będzie tutaj mowy o politycznych i finansowych skutkach decyzji Brytyjczyków. Tych jeszcze nie znamy. Chciałbym przedstawić odpowiedź na pytanie: Jakie wnioski managerskie można wysnuć z przebiegu BREXITu?
Zmieniająca się sytuacja rynkowa Mocno niedocenianą umiejętnością managera jest czujność i uwaga na sytuację zewnętrzną. D. Cameron nie czuł "pulsu" wyborców. Co więcej, uporczywie trwał przy swoich zagraniach, choć sposób prowadzenia polityki już dawno się zmienił. Na świecie widzimy wzrost inicjatyw narodowych, separatystycznych co dla uważnych obserwatorów nie jest żadnym zaskoczeniem, więc pobudzanie inicjatyw tego typu było swoistym balansowaniem na cienkiej linie. O ile referendum wyjścia Szkocji z Wielkiej Brytanii zakończyło się pomyślnie dla byłego premiera, tak ten sam manewr na linii UK a UE, nie dał spodziewanego rezultatu. Były premier UK zachował się jak sprzedawca kaset VHS w czasach rosnącej popularności DVD. Czasy świetności już dawno za nim, jednak wiara w pomyślność swoich rozwiązań wciąż niezachwiana. Morał managerski: miej świadomość swoich atutów i słabości, analizuj czy nie trzeba dokonywać korekt w swojej strategii i podejmowanych działaniach. I Niemcy przegrywają w piłkę nożną. Zmieniają się ludzkie motywacje, sposoby funkcjonowania i komunikacji. Dlaczego coś co robisz od zawsze miałoby być ciągle skuteczne? Wczorajsze trofea nie wygrywają dzisiejszych bitew. Brak respektowania autentyczności wyborców Wyborcy nie lubią, gdy traktuje się ich bez należytego szacunku. Nie podobało im się też to, że premier straszył kataklizmem, gdyby mieli zagłosować za Brexitem. Stronie rządowej przyklaskiwały wielkie koncerny i instytucje finansowe, ostrzegając przed gospodarczą zapaścią, i niedostatkiem. Od czasu kryzysu finansowego z 2008 r., społeczeństwo na całym świecie chce w jakiś sposób ukarać finansistów, korporację czy biznesmenów. Referendum dało szansę odegrania się na "możnych tego świata" i tę szansę ludzie wykorzystali. Inną sprawą jest to, że UE została skojarzona przez miliony wyborców z nieograniczoną imigracją. Symptomatyczne jest to, że tam, gdzie jest najwięcej imigrantów, trzech na czterech głosujących opowiedziało się za Brexitem. Referendum i na te bolączki obywateli dało receptę. Morał managerski: odnoś się do ludzi z szacunkiem i wsłuchuj się w to co mówią. Nie zawsze to co wyartykułują jest tym samym na czym im faktycznie zależy. Jednak już sama możliwość powiedzenia swoich wątpliwości, obaw czy punktu widzenia, pozwala na ujarzmienie strachu. Ten jest potężnym motywatorem więc nie lekceważ jego objawów u swoich ludzi. Autentyczne relacje są trudniejsze w pielęgnowaniu, jednak w momentach przełomowych pokazują swoją siłę. Nagrodą za tę pracę jest to, że będziesz mógł liczyć na swój zespół w sytuacjach kryzysowych. A wtedy będziesz potrzebował go najbardziej. Liczby przekonują przekonanych (i tylko ich...) Politycy i eksperci z całego świata uważają, że wynik mógłby być inny, gdyby w czasie trwania kampanii nie pojawiło się tyle nieprawdziwych informacji. To fakt. Jednak zespół D. Camerona nie zrobił wiele by je sprostować i z nimi walczyć. Dla ludzi sceptycznych, same fakty (liczby, dane, statystyki, etc.) są nieprzekonywujące. Co więcej, mocno w nie powątpiewają, bądź uważają je za sfabrykowane. Głosy ekspertów czy to ekonomistów, czy naukowców, nie przebijały się do mass mediów, m.in. dlatego, że zwolennicy #Leave grali głównie na strachu i gniewie wyborców. Wiemy kto wygrał, przy czym zaskoczenie było tak duże, że liderzy ruchu BREXIT nie przyjęli na siebie odpowiedzialności. Morał managerski: chcesz wyzwolić zaangażowanie ludzi, sięgnij do argumentów nie tylko logicznych ale również emocjonalnych. Pół prawdy to całe kłamstwo, więc ciągle pokazuj całościowy obraz i możliwe konsekwencje podejmowanych przez ludzi działań. Zachęcaj do konfrontowania myśli z rzeczywistością i wyjaśniaj, wyjaśniaj, wyjaśniaj. Verba docent, exempla trahunt. Jakie są Twoje przemyślenia? Tajemnica GamboniTo nazwa gry której przebieg mam wątpliwą przyjemność obserwować w różnych sytuacjach. Czy jest to w układzie manager (czasem zarząd) - pracownik, czy też klient - sprzedawca, czy też w relacjach międzyludzkich, pojawia się ona zdradziecko i podstępnie.
Zasady tej gry opisał Victor Sperandeo, w swojej książce Trader Vic. To opowieść o Joe. To bardzo dobry gracz w karty, który pewnego razu szukając partnerów do gry, znalazł się na farmie, gdzie właśnie trwała gra w Gamboni. Na stole w puli leżało 40 000 dolarów i Joe przyłączył się do gry. W pewnym momencie, gdy w ręku miał fulla z asów i dam, znacznie podwyższył stawkę. Farmer przy stole sprawdził i wyłożył trzy trefle i dwa kara bez większego znaczenia. Gdy zaczął zgarniać pieniądze Joe zaprotestował, wówczas farmer rewolwerem wskazał mu tabliczkę na jednej ze ścian lokalu "Trzy trefle i dwa kara tworzą Gamboni. Najwyższy układ kart w tym lokalu" Joe mimo wściekłości postanowił grać dalej, znając już zasady i niedługi czas potem otrzymał do ręki Gamboni. Postawił wszystko co miał. Farmer ponownie sprawdził pokazując sekwens kart. Gdy Joe zaczął zbierać pieniądze powtórnie powstrzymał go pokazując tabliczkę na innej ścianie "W tym lokalu w ciągu całego wieczoru dopuszczalny jest tylko jeden GAMBONI". Czy coś Ci to przypomina? Być może miałeś taką sytuację w życiu, gdzie ustalenia wstępne zmieniały się bez Twojej wiedzy? Ustaliłeś pewne fakty, a w dalszych rozmowach okazało się, że różnicie się w kwestii ich interpretacji? Ile razy musiałeś przełknąć gorycz porażki, gdyż rozmówca nie dopytywał, a Ty nie prostowałeś, w konsekwencji ta kwestia okazywała się być sprawą gardłową? Często zdarza się tak w firmach. Zarząd czy managerowie nie potrafią (rzadziej wynika to z niechęci) komunikować zmian wprowadzanych w organizacji. Co powoduje prostą do przewidzenia reakcję. Odrzucenie, zniechęcenie, poczucie krzywdy. W Gamboni uwielbiają grać klienci, to ich częsta praktyka negocjacyjna. "Ale to nie tak. Nie tego się spodziewałem, nie na to się umawialiśmy, co mi pan tutaj daje". Prawem klienta jest wybrzydzać, ale obowiązkiem handlowca jest nie ulegać presji. Czy można wygrać w tę grę? Pytaj, pytaj i jeszcze raz pytaj. Jeśli widzisz cień zawahania, pytaj, doprecyzowuj. Nie ma głupich pytań (choć sam znam co najmniej jedno). Wizja klienta/rozmówcy musi być zbieżna z rzeczywistością na ile tylko się da. W cywilizacji zachodniej, to nadawca komunikatu jest odpowiedzialny za jego rozumienie. To oznacza, że musisz być świadom obrazu jaki malujesz słowami. Bo co jest przyczyną rozczarowań? Kiedy oczekiwania rozminą się ze stanem faktycznym. Sprawdzaj zasady gry, czyli przeczytaj wszystkie tabliczki na ścianach. Dowiedz się kto je ustala. Jeśli się na nie nie godzisz, odchodź od stołu, im szybciej tym lepiej (efekt concorde), jeśli się zmieniają, miej się na baczności. Zapisuj ustalenia, twórz podsumowania rozmów telefonicznych (mailowo i sporządzaj notatki z rozmów). Precyzuj ustalenia, nie idź na skróty myślowe. Daj możliwie jak najmniej miejsca na insynuacje, domyślenia. Trop ukryte założenia. Czy to wyeliminuje sytuacje w których będziesz jak Joe? Nie. Ale znacznie ograniczy ich występowanie. Bądź na to gotowy, bo wszystko się zmienia. Ale pokazuj miejsca, w których ustąpiłeś w stosunku do pierwotnych ustaleń. Zawsze dąż do względnej równowagi w rozmowie. Czy to jest łatwa strategia komunikacyjna? Oczywiście, że nie, ale daje mnóstwo korzyści. Spokój, jasność, klarowność w rozmowie czy szacunek rozmówcy to nie wszystkie z zalet stosowania tej metody komunikacji. Być może obawiasz się tego, że zostaniesz odebrany jako człowiek niespełna rozumu. Wszak "mądrej głowie dość dwie słowie", przy czym zadawanie pytań nie oznacza intelektualnej niemocy. Inne przysłowie mówi: "Wiedzę rozmówcy poznać można po odpowiedziach, mądrość - po zadawanych pytaniach". O pytaniach słów kilka, zapewne w kolejnych odsłonach "piórem po kartce". Zatem do przeczytania! Czy dostrzegasz niewidzialne? Samochody zachwycają swoim wyglądem, osiągami. Jednak to co napędza supermaszyny, najczęściej jest zakryte przed oczami postronnych osób. Takimi elementami w biznesie są tzw. "niewidzialni" pracownicy. Termin ten oznacza, że wbrew dzisiejszej kulturze autopromocji, wyrabiania marki, permanentnego mierzenia sukcesu lajkami, twittami czy liczbą obserwujących, są osoby, którym nie zależy na popularności. Najważniejsza dla nich jest jakość wykonywanej pracy, a nie oddźwięk. To własnie Ci ludzie sprawiają, że organizacja się rozwija. Nie trąbią o swoich sukcesach wszem i wobec, niekoniecznie zajmują eksponowane stanowiska. Przykładem może być operator kamery filmowej. Czy też tłumacz symultaniczny, albo redaktor naukowy. Kiedy ostatnio wykrzyknąłeś: "Ale wspaniałe światło" - podczas oglądania filmu lub też "Fantastycznie oddana myśl" czy "Niesamowite, ten artykuł jest fantastyczny, ktoś naprawdę solidnie przyłożył się do sprawdzenia faktów". Zapewniam Cię, masz takie osoby w swoim zespole. Nie domagają się uporczywie uznania, ani zapłaty za nadgodziny. Co w takim razie ich charakteryzuje? Jakie są ich cechy, po których można ich zidentyfikować? Są drobiazgowi, dociekliwi. Pytają, wchodzą w szczegóły, jeśli coś robią, to najlepiej jak potrafią. Zawsze kierują się dewizą "Prawdziwa wiedza, to znajomość przyczyn". Może to być irytujące dla przełożonych, ale jako manager, możesz być pewny, że powierzone zadanie zostanie rozłożone na czynniki pierwsze. Drugą cechą jest ambiwalencja wobec popularności. Owszem, miło jest im usłyszeć pochwały. Ale nie pracują dla nich. Koncentrują się na osiąganiu osobistego mistrzostwa w dziedzinie, w której są osadzeni. Głównym motywatorem działania, jest dążenie do doskonałości. Odpowiedzialność to ich znak rozpoznawczy. Nie unikają jej, nie paraliżuje ich poczynań. Często dźwigają największy ciężar biznesowy. Spajają osoby i czynności ze sobą. Być może, powoli staje się jasne, dlaczego „niewidzialni” stanowią wyzwanie dla menedżerów. Łatwo ich zaniedbać, a są bardzo ważni. Zwiększają jakość pracy współpracowników i wpływają na poprawę kultury organizacyjnej. Jednak sposoby na zatrzymanie ich w organizacji i dbanie o ich rozwój, nie są takie same jak w przypadku innych pracowników. Zazwyczaj kierownictwo poświęca im za mało uwagi, co nie dziwi, ponieważ tradycyjne sposoby oceniania pracowników odwołują się w dużym stopniu do parametrów i wskaźników ilościowych, a nie jakościowych. Manager powinien umieć ich odróżnić od reszty pracowników (nie każdy kto nie lubi rozgłosu, jest pełnym zapału profesjonalistą). Ważna w pracy kierowniczej jest odpowiedź, czy potrzebuje ich więcej czy mniej? (jeśli jestem szefem działu marketingu i sprzedaży - są to działy głośne, naturalne środowisko dla osób z wysokim poziomem autoprezentacji). Jeśli potrzeba jest większej liczby tego typu pracowników, wzmacniaj te zachowania, które chcesz promować. Być może powinieneś rozważyć modyfikację kultury firmy, lub systemem płac. Wszak dla ludzi w świetle jupiterów, sława jest formą wynagrodzenia! Zachowuj obiektywizm w ocenie dokonań pracowników. Nie identyfikuj efektywności z wynikiem. Upewnij się, że znasz możliwie szeroki kontekst. Myśl elastycznie, gdyż pracowników można przesuwać między działami. Broń się przed chodzeniem na skróty w ocenie. Jednak przede wszystkim, umożliwiaj takim pracownikom rozwijanie ich warsztatu. Skoro ich motywem przewodnim działania jest dążenie do doskonałości, ułatwiaj im osiągnięcie tego celu. Reasumując: zarządzanie pracownikami niewidzialnymi, opiera się zapewnieniu odpowiednich warunków do rozwoju. Ale, żeby to zrobić, trzeba ich dostrzegać. Tylko tyle, i aż tyle. * humblebrag - ang. przechwalać się skromnie |
AutorZapewniam płynne przejście między bliżą a dalą biznesową. Archiwum
December 2020
Kategorie
All
|