Co jakiś czas pojawia się dyskusja na temat optymizmu życiowego. Hipotezy jakie padają przy takim dyskursie są przeróżne, najczęściej wysoce spolaryzowane. Od rad, które w swojej wymowie sprowadzają się do stwierdzenia: "Masz problemy? Przestań je zauważać to znikną" poprzez "Jeśli życie daje ci cytryny - zrób z nich lemoniadę" aż do "Po co coś robić, skoro i tak będą problemy".
Spektrum emocji, jakie wywołuje to zagadnienie jest bardzo szerokie. Dlaczego w takim razie, podejmuję ten temat w obszarze zagadnień managerskich? Dlatego, że dyskusje te mają swoje przełożenie na mity, jakie tworzą się w biznesie. Szczególnie podatni na takie wierzenia są managerowie. Nie ma się co dziwić. Ostatnie 20 lat to wysyp teorii pozytywnego myślenia i stworzenie całego przemysłu opartego na tym przekazie. Jednak przerodził się on w karykaturę optymizmu. Według tego biznesu tylko skrajna forma tego zagadnienia jest zachowaniem pożądanym. Nie dyskutuję z faktem, że optymistyczna postawa życiowa może mieć pozytywny skutek zarówno dla ciała jak i ducha. W dzisiejszym wpisie, chciałbym zwrócić uwagę na zagrożenia, jakie wiążą się z nadmiernym optymizmem. Uważam również, że antytezą nadmiernego optymizmu nie jest pesymizm, ile krytyczne myślenie. A do takiej postawy zachęcam każdego. Czym jest optymizm? Optymizm możemy zdefiniować jako "nastrój lub postawę związaną z oczekiwaniami dotyczącymi społecznej lub materialnej przyszłości – to, co oceniający uważa za społecznie pożądane lub pożądane dla jego własnych korzyści czy przyjemności". To definicja autorstwa antropologa Lionela Tigera, jakże odmienna od potocznego rozumienia optymizmu, która to koncentruje się na braku realizmu i bezpodstawnym przekonaniu o szczęśliwym losie. Właśnie to jest przedmiotem mojej polemiki. Nierealistyczny optymizm to termin jaki do terminologii naukowej wprowadził Weinstein. Prawie każda technika, (z nurtu pozytywnego myślenia) mająca przynieść coś dobrego, może skutkować negatywnym efektem. Np. pozytywna wizualizacja może wpływać demotywująco, gdyż daje poczucie, że cel został zrealizowany bez podejmowania wysiłku. Przykładem biznesowym jest zarządzanie przez cele, rozumiane w sposób niewłaściwy. Ta standardowa technika motywacyjna niemal wszystkich menedżerów – niesie ryzyko stworzenia krótkowzrocznej kultury biznesowej, nazbyt skoncentrowanej na zbyt wąsko przedstawionych dążeniach. Badania niektórych profesorów biznesu wskazują, że pracownicy skupieni li tylko na wypełnianianiu celów, z większym prawdopodobieństwem zachowają się nieetycznie. Przykładów można mnożyć czy to w branży samochodowej, bankowej, farmaceutycznej, chemicznej czy innych - VW, Goldman Sachs, czy przykład komunikacji wewnętrznej w DB to wierzchołek góry lodowej. Optymizm zły? Niemożliwe! Ciekawe spojrzenie na optymizm w praktyce gospodarczej zaproponowali naukowcy Christopher Dawson, David Emmanuel de Meza, Andrew Henley, Reza Arabsheibani. W pracy „The Power of (Non) Positive Thinking: Self-Employed Pessimists Earn More than Optimists” wykorzystali dane z ankiety przeprowadzanej od 1991 r. wśród brytyjskich gospodarstw domowych (tzw. British Household Panel Survey). Próba wynosiła 5 tys. gospodarstw, a wzięto pod uwagę dane za lata 1991-2008. Respondentom zadano pytanie: „Czy za rok będziesz w lepszej, gorszej czy takiej samej sytuacji finansowej?”, a odpowiedź konfrontowano z sytuacją materialną badanego po roku. Okazuje się, że wśród samozatrudnionych większy optymizm skutkował niższymi zarobkami. Badani z pierwszego kwartyla największych optymistów tej grupy zarabiali o jedną czwartą mniej, niż ci najmniej pozytywnie nastawieni do świata. Jednak wśród osób pracujących na etacie zależność była odwrotna: im wyższy poziom optymizmu, tym wyższymi zarobkami legitymowali się badani. Czy jest to powodowane faktem, że samozatrudnieni muszą wykazywać więcej inicjatywy, niż pracownicy, tego badacze nie wyjaśniają. Jednak obserwując rzeczywistość gospodarczą można zauważyć potwierdzenie wyników tych badań. Etatowcy, jak to ujął jeden z obserwatorów „bawią się za nie swoje, więc ich mottem jest: kochaj, szalej i nie pytaj co dalej”, samozatrudnieni muszą ważyć każdy wydany grosz. W ostatnim numerze Harvard Business Review, znaleźć można wzmiankę o serii analiz jaką przeprowadził zespół kierowany przez Utpal M. Dholakia z Rice University. Zbadał on czy pasja z jaką podchodzą przedsiębiorcy do własnych start upów to klucz do sukcesu. Otóż wniosek jaki płynie z przeprowadzonego badania jest następujący: Wraz z upływem czasu, czynnik pasjonowania się dziedziną tracił na znaczeniu. O ile na początku uczestnicy uważali go za warunek kluczowy do odniesienia sukcesu, tak po trzech latach prowadzenia działalności, jedynie niewielka grupa powołała się na jego ważność. Analiza wykazała, że w rzeczywistości zapał przedsiębiorców nie miał żadnego wpływu na los projektów. Większość z nich udało się zrealizować dzięki dobremu przygotowaniu. Ciekawym wątkiem jest twórczość Barbary Ehrenreich. Amerykańska dziennikarka z tytułem doktora nauk biologicznych (m.in. w swojej książce Smile or Die: How Positive Thinking Fooled America and the World) przekonująco dowodzi, że biznes pozytywnego myślenia, przyczynił się do powstania ostatniego kryzysu finansowego. Czy głosy tego rodzaju, są przywoływane w dyskusjach o optymizmie? No a w życiu? Jak jest w życiu? Wracając do wątku ogólnie ludzkiego. Manju Puri i David Robinson, naukowcy z Duke University's Fuqua School of Business w USA, opracowali nową metodę mierzenia poziomu optymizmu. Zbudowana jest ona na danych dotyczących kondycji finansowej obywateli, ich dochodów, a także tego, w jaki sposób wykorzystują swoje zasoby finansowe (aktualizowane co trzy lata ). Brane są przy niej także pod uwagę: wiek, płeć, wykształcenie, przekonania i cechy osobowości. Naukowcy badali różnice między umiarkowanymi i skrajnymi optymistami, to w jaki sposób wpływa on na podejmowane przez nich decyzje. W przeprowadzonym teście nie pytano respondentów wprost o optymizm, ale o to np.: jak długo chcieliby żyć; o ich stan zdrowia. Następnie naukowcy zestawili wyniki ankiet ze standardowymi danymi statystycznymi i na ich podstawie wyodrębnili optymistów, czyli osoby, które określiły długość swojego życia powyżej średniej statystycznej. Z tej grupy osób dodatkowo wyodrębniono 5 proc. „skrajnych optymistów” (osoby, które przewidują, że będą żyły o 20 lat dłużej niż wynika ze statystyk). Według Puri i Robinsona, umiarkowani optymiści to ludzie pracowici, oszczędni, którzy spłacają swoje zobowiązania finansowe zawsze na czas i są przekonani, że ich dochody w najbliższych pięciu latach wzrosną. Decyzję odejścia na emeryturę odwlekają i deklarują chęć zawarcia powtórnego związku małżeńskiego (w przypadku rozwiedzionych). Ich przeciwieństwem są skrajni optymiści. Są to osoby, które nie lubią się przepracowywać i nie należą do oszczędnych. Nie płacą też długów. Czy w świetle tych danych, na pewno warto być bezkrytycznym hurra optymistą? Wnioski? Optymizm to nie jest magiczne myślenie. Optymistami są ludzie twardo stojący na ziemi. Koncentrują się oni na strategii, którą można określić jako skupiona na problemie a nie na własnych emocjach. Odważnie kroczą w kierunku rozwiązań problemów, jakie rzuca im coraz bardziej skomplikowana rzeczywistość. Są wartościowymi pracownikami czy biznesmenami, a dzieje się tak, gdyż mają zwiększoną motywację do osiągania założonych celów, wiarę we własne siły oraz sprzyjające okoliczności. Osobę optymisty cechuje aktywne, zadaniowe zachowanie w sytuacji stresu. Dzięki temu jest ona w stanie zająć się sprawami szczególnie trudnymi lub podjąć się nowej roli, wymagającej dopasowania. Takiego optymizmu życzę każdemu w nowym roku.
1 Comment
|
AutorZapewniam płynne przejście między bliżą a dalą biznesową. Archiwum
December 2020
Kategorie
All
|