Jeszcze do niedawna, dobra komedia nie mogła obejść się bez motywu zagubienia się bohatera w terenie. Nieważne, czy miejscem akcji była pustynia czy dżungla, schemat był ten sam. Utrata orientacji w przestrzeni, następnie rozpaczliwe próby wydostania się z pułapki, a ostatecznie powrót postaci do początku wędrówki. Bohater chodził, jakby to dawniej powiedziano: w koło Macieju. Czy takie filmowe perypetie zdarzają się w prawdziwym życiu zbadać postanowili naukowcy z Instytutu Maxa Plancka pod przewodnictwem Jana Soumana i Marca Ernsta. Zainteresowanych odsyłam tutaj do opisu tego badania, a niecierpliwym zdradzę jeden z wniosków. Tak. W sytuacjach kiedy człowiek się gubi, próbuje odnaleźć właściwą drogę zataczając okrąg. Czy jako ludzie mamy szczególne zamiłowanie do tego prostego kształtu? Czy jest to coś dla nas naturalnego? To pytania, które zdecydowanie warto sobie zadać. Być może odpowiedzi będą interesującym początkiem szukania nowych rozwiązań.
Czy w dzisiejszych czasach kształt okręgu jest jeszcze przedmiotem ludzkiego zainteresowania? Trudno powiedzieć, jednak przez wieki zbiór punktów oddalonych w takiej samej odległości od jego środka fascynował wielu myślicieli. Zresztą zagadki związane z okręgiem, elektryzują do dziś. Weźmy na ten przykład Stonehenge, kamieniach na planie okręgu są przedmiotem nieustannych dociekań. Mówi się, że odkrycie koła (czyli wypełnionego okręgu) było przełomowym w dziejach ludzkiej cywilizacji. Ale nie tylko w transporcie ma ono zastosowanie. Blat w tym kształcie to Okrągły Stół z legend arturiańskich. Mało kto wie, że stół przy jakim rycerze zasiadali miał taki kształt, by nikogo nie faworyzować. Powiedzielibyśmy, że to bardzo demokratyczne rozwiązanie. Historia zna też inną ciekawostkę, pewne dekrety nawołujące do społecznego nieposłuszeństwa były podpisywane przez sygnatariuszy w taki sposób by nazwiska tworzyły okrąg. Dlaczego? To pozwoliło zachować anonimowość kolejności – nie można było ustalić, kto pierwszy się podpisał, czyli kto był sprawcą całego zamieszania. Choć poprzednie zdanie brzmi obiecująco z perspektywy managera, to nie o takim kontekście chciałbym wspomnieć. Blog jest ku inspiracji managerskiej, a nie miejscem schadzek matematyków amatorów. Dlatego moją propozycją dla zarządzających jest zapoznanie się z konstruktem cyklu ciągłego doskonalenia. Cykl ma kształt okręgu a co za tym idzie, nie ma początku ani końca. Przyglądając się jego właściwościom, można dojść do wniosków, że nie ma ważnych i ważniejszych elementów. Cykl Deminga o którym mowa (inaczej PDSA) to znakomite narzędzie do pracy managerskiej. Opiera się na planowaniu (P), następnie testowaniu swoich założeń (D), potem uważnym studiowaniu wyników (S) i standaryzacji (A). Używanie cyklu jest bardzo dynamiczne, to jak szybko się kręci zależy od motoru zmian – czyli tylko i wyłącznie od managera. Jeśli za szybko – kierownik dostanie zawrotów głowy a jeśli zbyt wolno, to znudzi się w oczekiwaniu na odpowiednia moc wrażeń. Można by o tym narzędziu napisac i całą książkę… i tak się właśnie stało. Zapraszam do lektury książki "Manager. Poradnik działań skutecznych i angażujących" gdzie opisałem szczegółowo, jakich narzędzi używać w danym momencie cyklu ciągłego doskonalenia.
0 Comments
Leave a Reply. |
AutorZapewniam płynne przejście między bliżą a dalą biznesową. Archiwum
December 2020
Kategorie
All
|