Co przedstawia powyższy schemat? Przyznam, że ja nie wiedziałem jednak przygotowując ten tekst, sprawdziłem. Wiadomo nie można się znać na wszystkim. Niewiele się nauczyłem na chemii, jednak to co pamiętam, to fakt, żeby było dobrze, to jak są kwasy to musza być zasady. Ot taka życiowa mądrość wywodząca się z tego świata. Jak jest prawidłowa odpowiedź? To schemat akumulatora. Ale skąd na blogu o zarządzaniu łamane przez finanse - akumulator? Otóż tym mało urokliwym wstępem wracamy do piramidy finansów przedsiębiorstwa. Po dzisiejszym odcinku, będzie miała następujący kształt: W oryginalnej wersji (tej Maslowa) po potrzebach niższego rzędu (egzystencjalnych i bezpieczeństwa) zaczyna się poziom potrzeb psychicznych. Potrzeba przynależności jest pierwszą z nich. Poświęcę odrębną notatkę (mam już mocny zaczyn) temu zagadnieniu, bo relacje to fantastyczny obszar badań. Dziś zobaczymy inne podejście uzupełniające. Bez wchodzenia w szczegóły, bo te będą w innym wpisie, uznajmy, że jakość relacji bardzo mocno wpływa na przedsiębiorstwo i to jak dobrze mu się wiedzie. Stąd nie dziwne, że kolejny poziom finansowej piramidy potrzeb – to nic innego jak – akumulowanie bogactwa. Wcześniej dbaliśmy o płynność (cash flow) i bezpieczeństwo (oddzielenie par pojęć – przychody/koszty czy wpływy/wydatki albo należności/zobowiązania) nie dzieliliśmy włosa na czworo ale staraliśmy się stworzyć wierny finansowy obraz rzeczywistości. Jesteśmy już skoncentrowani na sobie, znamy nasze procesy i dostrzegamy liczby nad nimi. To świetnie! Czas na mierzenie rentowności! Żeby móc akumulować dobrostan, trzeba jakieś nadwyżki generować. Zysk to nadwyżka przychodów nad kosztami. Czy zyskowność to to samo co rentowność? Czytając któryś to wpis z rzędu, możecie uznać mnie za lingwistycznego zrzędę😊. Cały czas wskazuje jakieś różnice w wyrazach bliskoznacznych. I tym razem będzie podobnie. Zobaczmy – czym jest zyskowność. To nic innego, jak odpowiedź na pytanie: Czy przedsięwzięcie przynosi nam zysk? Czy to finansowy, czy zmniejszenie kosztów, czy niematerialny – choć warto byłoby go ująć w pieniądzu. Reasumując – firma mająca w RZIS - 1 złotówkę zysku, jest oczywiście zyskowna. Czy taka firma jest rentowna? No raczej nie na założonym przez właściciela poziomie. Rentowność to zysk podzielony przez coś, jakiś mianownik. Łatwo wykoncypować, że możemy mierzyć dowolne „coś” co tylko nam przyjdzie do głowy. Mierzyć możemy wszystko i wielu managerów niestety ulega tej pokusie. Niestety a może stety, mamy ograniczoną pojemność poznawczą. Dlatego warto wybrać fragment wskaźników które będziemy monitorować. Poniżej króciutki wycinek: Najczęściej mierzy się rentowność sprzedaży. Jest to nic innego jak zysk/przychodów. To ROS dla miłujących angielskie skróty. ROS rzędu 10% mówi nam, że 10% z faktur zostało nam w firmie dalej do dalszego rozdysponowania. Zmarnowania przez gryzipiórków jak to niektórzy handlowcy mają w zwyczaju nazywać. Przyznam, że to dość rzadkie i fantazyjne wyjaśnienie ROS, jednak je lubię. Dlaczego? Bo pokazuje trochę aspekt gospodarowanie środkami – chcesz żeby zostało więcej? Nie dawaj rabatu – chcesz mieć więcej przyspiesz rotacje sprzedaży, chcesz żeby zostało na administrację, analizuj pasmo cenowe, itd. Innym wskaźnikiem tak chętnie wykorzystywanym a rzadko konsekwentnie wyjaśnianym jest ROA. Jak to przecież wszyscy wiedzą, że jest to rentowność z aktywów. Tak nic innego jak przykładanie zysku do sumy aktywów. Świetnie. Czyj to jest wskaźnik? Kogo określa? No nikogo innego jak CEO, których jak wiemy na LinkedIn jest więcej niż firm. Reasumując każdy prezes powinien znać tę wartość i móc aktualną jego wartość w nocy o północy wypowiedzieć. Dlaczego jest to wskaźnik sprawności działania prezesa? To nic innego jak wskaźnik ile wyciska z powierzonych aktywów. Sorry Misiu, taki mamy klimat – dostałeś firmę z inwentarzem wartym 10 mln a Ty nam przynosisz 100k? Shame on you! Jeszcze raz nam wykręcisz taki numer to mam innych na twoje miejsce! Mniej więcej tak mogłaby brzmieć rozmowa (i wygląda!) właścicieli z prezesem. Więc co robi taki prezes? On wie, że może działać i licznikiem czego życzą sobie właściciele, ale może też mianownikiem i to w dwie strony! Skoro juz przyjęliśmy optykę patrzenia na biznes z punktu widzenia właściela, to wskaźnikiem mierzącym poziom zadowolenia jest ROE. Widać jak na dłoni, że to jakaś rentonwność. Z czego liczona? Z niczego innego jak kapitałów własnych czyli Equity. To jedna z najprostszych ale w miarę trafnych określeń tego jak spółka sobie radzi z punktu widzenia właściciela. Co więcej znajac wskaźniki ROE i ROA możemy sobie policzyć wskaźnik dźwigni finansowej. Jak i po co? Już spieszę z odpowiedzią. ROA – to zwrot z aktywów, ROE to miara korzyści czerpanych przez inwestorów. Tyle ile dali kapitału, jak bardzo obrodziło w zysk. Nie interesują ich kredyty zaciągnięte przez spółkę – tylko to ile włożyli – bo przecież mogliby zainwestować te pieniądze gdzie indziej. Więc taki inwestor (właściciel) może sobie ułożyć jak talię kart swoje spółki (i prezesów) wedle wskaźnika ROE. Temu dałem milion a przyniósł mi pół (50%), temu dałem 3 mln – a przyniósł 300k (10%). Itd. Więc taki honorowy dawca kapitału sobie myśli – ok – mam wskaźnik dla prezesa (ROA) mam też wyliczony swój poziom zadowolenia (ROE). To czy jest jakiś wspólny łącznik? Ano jest. Jest to dźwignia finansowa – mówi nam, jaką część kapitału pokrywają nam aktywa. Po co mi to widzieć? Ano po to, bo apetyt na ryzyko (ROE) rośnie wraz ze zjadaniem kapitału (kapitały własne i zobowiązania). Więc by obietnicy stało się zadość ROE = ROA x dźwignia finansowa. Czyli dźwignia finansowa = ROE/ROA. To jest nasz wskaźnik bezpieczeństwa. Przykład: prezes wyciska z powierzonych aktywów (10mln) zysku dwie pełne bańki. Wiemy, że ROA wynosi 20%. Dużo, mało? Jeszcze nie wiemy. Wiemy też, że kredytów taki prezes (żeby było mu łatwiej) nabrał na 5 mln. Czyli wiemy, że ROE= 2/5 = 40%. Co nam to mówi o dźwigni? że wynosi 2. Czyli że spółka jest zadłużona, ale robi z tego jakiś użytek. Jeśli tylko rentowność aktywów przewyższa oprocentowanie długu... możemy odetchnąć z ulgą. Ale zostawmy ten mianownik w spokoju. Zajmijmy się licznikiem. Warto by był jak najwyższy. tj. zysk netto. Ale jak to osiągnąć w średnim i trochę dłuższym terminie? Kiedy mamy zapewnioną teraźniejszość czas pomyśleć o przyszłości. To nic innego jak budowanie pewnego portfela projektów inwestycyjnych. Czym są inwestycje? To odjęcie sobie z bieżącej konsumpcji (wydaje mniej na tu i teraz) by w przyszłości oczekiwać zwrotu. Z tej krótkiej definicji jasno wynika, że nie możemy inwestować nie mając z czego. Oznacza to, że na tym poziomie musimy dbać o marże. Jakie produkty przynoszą nam najwięcej? Które najszybciej rotują? Jakie jest ryzyko transakcji? Trzeba patrzeć na całość działań sprzedażowych, by wiedzieć jak podlegają erozji zyski firmy na poziomie rabatów. (Patrz niżej) Jak również należy być czujnym w negocjacjach wielkości rabatu. (patrz niżej) Ale również należy też zwracać uwagę na sytuację w skali całej firmy. (patrz niżej). Oczywiście są zewnętrzne źródła finansowania jednak trzeba mieć miejsce w płynności na obsługę rat czy odsetek (stąd też – zdolność kredytową się „buduje” a nie „ma”).
Trzeba też się zastanowić – w czasach prosperity czy nie jest to czas na spłacanie zobowiązań. Nie ma nic mniej intuicyjnego jak zarządzanie długiem. Kiedy powinniśmy je zaciągać? Wtedy kiedy potrzebujemy? Czy wtedy kiedy możemy? Reasumując, jest sporo dylematów na poziomie akumulowania bogactwa, jednak w niczym to nie przypomina kłopotów z poprzednich poziomów piramidy. Jesli masz takie, to się ciesz. Jest co poprawiać więc i mnóstwo przyjemności buchalterskiej przed Tobą! Pozdrawiam Andrzej
0 Comments
Leave a Reply. |
AutorZapewniam płynne przejście między bliżą a dalą biznesową. Archiwum
December 2020
Kategorie
All
|